Ostatniego czasu przydarzyła mi się ciekawa przygoda, która może być przestrogą dla innych, choć nie jestem pierwszym, który miał okazję przeżyć coś takiego.
Historia rozpoczęła się na allegro.pl :). Znajomy sprzedawał tam nowy telefon komórkowy - dość młody model Sony Ericssona. Aukcja nie należała do specjalnie zaciętych, pewnie przez dość wysoką cenę komórki. Pewnego dnia jednak, w skrzynce mailowej sprzedającego pojawił się dość interesujący list. Całość pisana w dość nieczęsto spotykanym języku - angielskim :). Jako, że byłem jedyną osobą w okolicy, która mogła pomóc w tłumaczeniu i ewentualnej korespondencji - zgodziłem się. E-mail dotyczył aukcji owego telefonu. Autor wyraził chęć szybkiego kupna oraz zaproponował cenę, która różniła od tej proponowanej na allegro, tylko walutą. Propozycja była niezwykle atrakcyjna, tym bardziej, że kupujący chciał płacić w dolarach amerykańskich. Pierwszą reakcją na tak intratną ofertę, było oczywiście zadowolenie, jednak w tle powoli rysował się strach przed oszustwem. W odpowiedzi napisaliśmy, że zgadzamy się na transakcję, pod warunkiem, że kwota, którą zadeklarował autor listu, pojawi się na koncie sprzedającego. Odpowiedź była bardzo szybka (aczkolwiek dowiedziałem się o niej dopiero następnego dnia). Anglik podał adres na który należy wysłać telefon. Ku naszemu zdziwieniu była to... Afryka. Jednak w następnym liście wyjaśniło się, że ma być o prezent urodzinowy dla jego syna, który aktualnie pracuje w Nigerii. Pisał również, że bardzo zależy mu na czasie, bo urodziny są już za tydzień i nie chciał spóźnić się z prezentem. Dostaliśmy także treść życzeń, które mieliśmy dołączyć do paczki. Nasza odpowiedź była dość rzeczowa: podaliśmy dane niezbędne do przelewu (numer konta i bank) i powtórzyliśmy, że na początku muszą pojawić się pieniądze na koncie. Następnego dnia dotarła do nas informacja, że przelew został dokonany. No cóż - pozostaje czekać aż pieniądze dotrą na konto. Kilka minut później jednak, w skrzynce odbiorczej znajomego pojawił się kolejny mail, tym razem od banku. Pierwszą rzeczą na która zwróciłem uwagę podczas czytania owego listu, był jego dość niezwykły wygląd. Nigdy nie sądziłem, że można mieć tak duże zamiłowanie do grafiki rodem z Wordowskich ClipArtów, zielonej czcionki i masy ozdobników. Treść nie była specjalnie interesująca - potwierdzenie wysłania pieniędzy. Postanowiliśmy poczekać, aż pieniądze dotrą do Polski. Tak jednak się nie działo. Po kilku dniach czekania, napisaliśmy, że bank wysłał do nas potwierdzenie przelewu, jednak wciąż czekamy na gotówkę. Tym razem odpowiedź była mniej miła od poprzednich. Autor był wyraźnie zirytowany. Poinformował nas, że bank czeka na nasze potwierdzenie wysyłki - dopiero wtedy będzie mógł przekazać pieniądze dalej. Rzeczywiście tak było, bo chwilę później przyszedł mail informujący, że należy przesłać do banku zdjęcie (lub skan) potwierdzenia wysyłki. W naszym kraju nie spotkałem się z podobnymi zabiegami, więc postanowiłem poszukać informacji w polskich i angielskich oddziałach tej instytucji. Tam jednak też nie oferowano tej usługi. Przeglądając uważniej maile z banku, zauważyłem link do strony, gdzie można było znaleźć bardziej szczegółowe informacje. Klik. Moim oczom ukazał się czerwony obraz ostrzeżenia informującego o phishingu. Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane.
Na przyszłość już wiesz, żeby z niczym takim nawet nie zaczynać, tylko od razu podejrzewać oszustwo i olewać albo jeszcze gościa postraszyć.
OdpowiedzUsuńA że na Allegro zrobił się ekstremalny syf i po każdej aktywności człowiek dostaje masę emaili z szemranymi propozycjami typu np. "sprzedaj mi poza aukcją" (jeśli jesteś sprzedającym) to już osobny problem.
Ech, Internet SUX! :(
Co do "afrykańskich" wysyłek, to dość często spotykana forma oszustwa ostatnimi czasy. Sam zetknąłem się z nią kilkakrotnie...
OdpowiedzUsuń